Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31
|
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
Archiwum 31 października 2005
30.11.05 Dobra data na rozpoczęcie 'pamiętniko-podobnej' pisaniny. Skoro
wielokrotne próby pisania bardziej tradycyjnego pamiętnika spełzły na niczym
próbuję tejże formy - ponoć nowoczesna i wygodna. A i wścibscy domownicy nie
będą specjalnie przekopywać internetowych zasobów w celu znalezienia paru
marnych słów, które z pewnością byłyby smakowitym kąskiem gdyby były zapisane
w 'tajemnym' zeszyciku schowanym dla niepoznaki gdzies na półce z tysiącem
innych książek i zeszytów.
nevermind -
w całym moim zagonionym i zagmatwanym życiu potrzebuję przystanku, potrzebuję
spojrzeć wstecz i temu ma służyć moja 'radosna' twórczość w tymże miesjcu.
A wszystko zaczęło się od jakże błahego powodu (ponoć!! - jak wszyscy mnie
zapewniają) - moja najcudowniejsza w świecie progenitura (2,5 z haczykiem)
zaczęła się od dni paru ... JĄKAĆ.
Przeczytawszy to i owo, uświadomiwszy sobie, że dla blisko 60% populacji
władających już jako tako językiem ojczystym karzełków, jąkanie jest rzeczą
naturalną i (o wielkie dzięki!!) przemijającą, poczułam się .... nijako. Ot,
ktoś pisze, że to mija, że to sprawa (najczęściej!) rozwojowa, że przecież
mogło być gorzej i dziecko mogło się z dużo poważniejszą wadą narodzić itepe.
A mnie ściska gdzieś w okolicach żołądka, kiedy cierpliwie czekam aż ten mój
zwariowany Nonsens (któremu do wczoraj mówienie nie sprawiało najmniejszych
kłopotów) wyartykułuje przerywane: chle chle chle chlebek. Uchwyt staje się
żelazny, kiedy widzę, jak małego ta dziwna 'niemożność' denerwuje, jak nawet
poddaje się i zupełnie nie kończy rozpoczętego wyrazu czy zdania.
To wszystko ściska a jednocześnie otwiera oczy - bo przecież takie zmiany nie
biorą się z powietrza, jąkaniem się nie zaraża jak grypą. Coś musiało się stać,
gdzieś, czegoś musiałam nie zauważyć i teraz zachodzę w głowę co, jak i gdzie
cierpliwie wsłuchując się urywane sylabizowanie mojego syna. Bez paniki rzecz jasna. Tego
komponentu do życia nam najmniej potrzeba.
Ze słowniczka Danowego:
nie ma 'mijsca'
cymamon
koszka (książka)
kokala (miś koala)