Dawno, dawno temu, w okolicach grudnia 2004, udało mi się sprowadzić do kraju
starego Opla Kadetta - wielka mi rzecz. Po miesiącu nerwówki i bieganiny (tłumacz
przysięgły, stacja kontroli pojazdów, urząd celny, urząd skarbowy, wydział transportu,
urząd celny x2 itepe), po wydaniu sporej kwoty na milion opłat manipulacyjnych, przyszło
mi czekać ponad DWA miesiące na wydanie dowodu rejestracyjnego i tablic - wielka
mi rzecz! Po blisko roku od złożenia w Urzędzie Celnym dokumentów, przychodzi do mnie
zawiadomienie z UC, o popełneniu przestępstwa skarbowego. Okazuje się, że miałam 5 dni
od daty sprowadzenia pojazdu, na złożenie w urzędzie odpowiedniej deklaracji nabycia tegoż
cuda - i na nic moje argumenty, że przecie mi się dokumenty tłumaczyły przysięgle a Opelek
badał technicznie i naprawiał (co z reguły zajmuje trochę czasu) ... deklaracja miała
być. Wypisana chyba z powietrza, skoro dokumentów podstawowych - tłumaczenia i badania
jeszcze nie miałam. Mało tego - bywałam częstym gościem w Urzędzie Celnym i nikt,
nigdy, nic nie powiedział na temat mojego przestępczego poczynania. Efekt końcowy -
grzywna w wysokości 100 zł (za 5 dni nieświadomego spóźnienia) - wielka mi rzecz!! Tylko teraz się
waham; czy zapłacić karę, czy kupić dziecku buty na zimę. Lecz z całą pewnością
zrobię co w mojej mocy poruszając niebo i ziemię, żeby nagłośnić tą kuriozalną
sprawę i zrobić z niej - WIELKĄ RZECZ!!!!
Dodaj komentarz